piątek, 4 grudnia 2020

CZERWONE WIERCHY | CO MNIE W NICH URZEKŁO?

CZERWONE WIERCHY | CO MNIE W NICH URZEKŁO?

Witajcie Kochani w grudniu! Nie mogę uwierzyć, że zaraz koniec roku... Przecież dopiero, co wszyscy świętowaliśmy jego rozpoczęcie. Nie mam pojęcia, kiedy to zleciało... Ale działo się naprawdę wiele. Tyle szalonych wspomnień, wyjazdów i zmian. Również pełno strachu związanego z pandemią i wszystkiego, co z nią związane - zdrowiem, możliwością utraty pracy, ograniczeniami... Liczę na to, że przyszły rok będzie o wiele bardziej pozytywny.

U wielu z Was czuć już pierwsze oznaki zimy i widać za oknami biały puch. Natomiast u mnie śnieg jeszcze nie zagościł... Choć nie ukrywam, że mam małą nadzieję, że pojawi się on za trzy tygodnie, na święta. No właśnie, święta... Macie już gotowe prezenty? O dziwo, ja kompletnie nie jestem w tym roku przygotowana! Muszę koniecznie wybrać się w weekend na małe zakupy, więc z przyjemnością poczytam, co Wy macie kupione dla swoich bliskich!

Może i zaraz powitamy zimę, jednak nie zmienia to faktu, że uwielbiam wracać wspomnieniami do letnich dni, dlatego pozwólcie, że dziś znowu pokażę Wam cudowne widoki z gór! Tym razem nie będzie to typowy opis szlaków, ponieważ nie udało nam się przejść całej trasy ze względu na ograniczony czas. Natomiast, jeśli w najbliższych latach będę miała okazję znowu wybrać się w Tatry, to na pewno nie odpuszczę sobie Czerwonych Wierchów, o których będziemy dzisiaj rozmawiać!

Czerwone Wierchy to masyw górski na granicy polsko-słowackiej znajdujący się w Tatrach Zachodnich, położony w obrębie Tatrzańskiego Parku Narodowego, nad trzema dolinami: Doliną Cichą, Doliną Kościeliską i Doliną Bystrej. Masyw ten składa się z czterech szczytów: Ciemniaka (2096 m n.p.m.), Krzesanicy (2122 m n.p.m.), Małołączniaka (2096 m n.p.m.) oraz Kopy Kondrackiej (2005 m n.p.m.).

Nie ukrywam, że tego masywu górskiego w ogóle nie mieliśmy w planach! Wyszyło to bardzo spontanicznie. Po pierwszym, intensywnym dniu, który spędziliśmy na Giewoncie (możecie o nim przeczytać TUTAJ) oraz Nosalu mieliśmy w planach mały odpoczynek, czyli spacer Doliną Kościeliską. Z miejscowości Poronin, w której nocowaliśmy, udaliśmy się samochodem do Kościeliska, czyli wsi znajdującej się niedaleko Zakopanego. Po drodze można było znaleźć naprawdę sporo parkingów, których ceny wahały się w granicy 15-30 zł za dobę.

Kiry (927 m n.p.m.) to właśnie tutaj rozpoczynamy trasę po Dolinie Kościeliskiej, lecz najpierw musimy uiścić opłatę w kasie Tatrzańskiego Parku Narodowego (o cenach pisałam TUTAJ). Po zapłaceniu, wita nas bardzo przyjemna, szersza ścieżka, gdzie można głównie spotkać spacerujące rodziny, owce z pasterzami oraz dorożki. Po około 20 minutach pieszej drogi spotykamy rozwidlenie na czerwony szlak kierujący na Czerwone Wierchy oraz drugi prowadzący do Schroniska PTTK na Hali Ornak. Właśnie w tym momencie padła u Nas decyzja o wybraniu się na ten masyw górski.

Muszę przyznać, że trasa zapowiadała się bardzo przyjemnie. Lekkie wzniesienia i piękne górskie widoki! W sam raz dla początkujących turystów. Oprócz tego, po drodze można było spocząć na pięknej, kwiecistej polanie oraz skosztować leśnych malin. Niestety, kiedy zbliżaliśmy się do Chudej Turni zaczęło strasznie wiać! A żywioł był naprawdę silny... Co parę sekund musiałam kucać, aby nie zdmuchnęło mnie nad przepaści. Straciliśmy przez to naprawdę sporą część czasu, jednak bezpieczeństwo przede wszystkim!

Nasz spontaniczny wybór tego szlaku, silny wiatr oraz późny wypad z bazy noclegowej spowodowały, że zdążyliśmy tylko wejść na Ciemniaka oraz Krzesanicę. Na resztę nie starczyłoby nam czasu i wracalibyśmy po ciemku, a tego woleliśmy uniknąć. Jednak bardzo miło wspominam wyprawę na ten masyw górski. Czerwone Wierchy są naprawdę przepiękne i oferują cudowne widoki zarówno po stronie polskiej jak i słowackiej. Po za tym, ciekawostką jest fakt, że jesienną porą roku, naprawdę posiadają czerwono-pomarańczowe barwy!

*Zdjęcia autorskie*

Byliście kiedyś w górach?
Mieliście okazje być na Czerwonych Wierchach?
A może macie w planach?
Koniecznie dajcie znać w komentarzach!


Kochani, gorąco zachęcam do udziału w Advent Blog Calendar stworzonego przez Ayunę!
Szczegóły akcji znajdziecie TUTAJ.

Zapraszam Was również na mojego Instagrama
gdzie możecie mnie poznać od strony prywatnej.

Ściskam Was mocno,
Adrasteja

czwartek, 19 listopada 2020

FEMME LUXE #2 | HAUL ZAKUPOWY

FEMME LUXE #2 | HAUL ZAKUPOWY

Witajcie Kochani w ten czwartkowy wieczór! Jak Wam minął dzień? Ja niedawno wróciłam z pracy i wzięłam się za pisanie tego wpisu... Muszę przyznać, że jesienny okres to dla mnie czas, kiedy lubię posiedzieć w domu. Nie przepadam za zimnem, więc odpowiada mi opatulanie się kocem, picie herbaty z cytryną i oglądanie seriali na Netflixie. Jednak nie ukrywam, że po kwarantannie miło było wrócić do pracy. Do tego "normalnego" życia.

Oprócz tego, chciałabym Wam bardzo podziękować za nowe obserwacje, 200 tysięcy wyświetleń oraz za masę, przemiłych komentarzy. Aż miło jest wrócić na bloga i mieć świadomość tego, że wciąż ktoś tutaj zagląda. Nawet po tylu latach tworzenia albo po miesiącach przerwy. Po prostu, dziękuję.

W dzisiejszym wpisie chciałabym pokazać Wam mój haul zakupowy ze sklepu Femme Luxe, o którym zapewne większość słyszała. Osobiście miałam okazję już zamawiać z tej strony i muszę przyznać, że ostatnim razem zaskoczyłam się jakością ubrań - oczywiście na plus! Zdarzył się mały bubel, ale nie mogło się przecież bez niego obyć. W końcu zakupy przez Internet lubią zaskakiwać. Czy tym razem moje zamówienie było udane? Przekonacie się, czytając dalszą część tego wpisu!


Białe Joggery z mankietami "Lizzie"
Cena: £11,99
Rozmiar: 12

Mój pierwszy wybór padł na zwyczajne białe dresy. Może to się wydać dziwne, ale w mojej kolekcji mam tylko jedną parę! Pewnie wynika to z tego, że nie do końca się w nich dobrze czuję. Po domu owszem, jak najbardziej, nie mam żadnego problemu. Jednak nie mogę się przekonać do wyjścia na dwór w tak luźnej stylizacji. Oczywiście, nie licząc spaceru z psem na osiedlu... No i niestety. Dresy prezentują się bardzo dobrze, są milutkie w dotyku, ale zamówiłam za duży rozmiar. Bardzo za duży... Wykonane z 65% z bawełny i 35% poliestru. Całość stylizacji dopełniłam bluzą z New Yorkera oraz butami Nike Todos WMNS.



Szare Joggery z mankietami "Lizzie"
Cena: £11,99
Rozmiar: 10

Skoro skusiłam się już na jedne dresy, to czemu nie zamówić drugich, w neutralnym szarym kolorze? Jak pomyślałam, tak też zrobiłam. Ale! Zamówiłam o rozmiar mniejsze z nadzieją, że któreś z nich będą idealne dla mnie. Tutaj również mój instynkt mnie zawiódł i są za duże, przez co nie czuję się swojo... Wielka szkoda, bo spodnie naprawdę dobrze się prezentują, niestety nie na mnie. A na pewno nie w tym rozmiarze. Wykonane z 65% bawełny i 35% poliestru. Całość stylizacji dopełniłam koszulką z napisem "Play with me" oraz butami Puma Nova 90's. Dodatkowo, do zdjęć przyłączyła się moja Śnieżka, której już dawno nie było na blogu.

Rozmiar: 10

Ostatnią rzeczą, którą zamówiłam jest czarny, krótki top z rękawami z siateczki. Nie ukrywam, że na stronie bardzo mi się spodobał! Wyglądał niezwykle elegancko i kobieco. Można go traktować jako crop top do spodni z wysokim stanem albo jako górę do zwykłej, czarnej sukienki na ramiączkach. Na zdjęciach zobaczycie tą pierwszą wersje. Dodatkowo paski, które znajdują się na przodzie można zawiązać według uznania, co jest bardzo przyjemną opcją. Top wykonany jest w 100% z poliestru. Stylizacja składa się z niego, białych spodni z Sinsay'a oraz sandałków z CCC.


Znacie sklep Femme Luxe?
Mieliście okazje z niego zamawiać?
Czy coś z tego zamówienia wpadło Wam w oko?
Koniecznie dajcie znać w komentarzach!


Zachęcam również do zajrzenia:


Ściskam mocno,
Wasza Adrasteja

czwartek, 12 listopada 2020

RYSY | JAK ZDOBYĆ NAJWYŻSZY SZCZYT W POLSCE?

RYSY | JAK ZDOBYĆ NAJWYŻSZY SZCZYT W POLSCE?


Witajcie Kochani ponownie! Dziękuję wszystkim za miłe przyjęcie mnie z powrotem w blogosferze oraz za piękne życzenia urodzinowe jak i zdrowotne. Niektórzy z Was wciąż się martwią, dlatego informuję, że jest trochę lepiej. Jednak wciąż nie odzyskałam w pełni swoich zmysłów. Mam wielką nadzieję, że do Świąt wszystko wróci do normy, bo nie ukrywam, że chciałabym skosztować tych pyszności na stole i poczuć piękny zapach choinki.

W dzisiejszym wpisie, jak już zresztą możecie się domyślić po tytule, będziemy rozmawiać o Rysach, które były moim małym marzeniem od kilku lat. Dlatego, tym bardziej się cieszę, że taki post ma okazję w ogóle powstać. Nawet nie wiecie ile radości sprawia mi powrót do wspomnień oraz oglądanie tych wszystkich zdjęć. Choć one w pełni nie oddają tego, co widziałam na żywo. Nie ukazują tego ducha walki, zmęczenia, ale i też tej ogromnej satysfakcji na szczycie. To wszystko trzeba poczuć na własnej skórze. Przekonać się jak piękne jest to doświadczenie.

Jednak, jeśli nie chcecie skorzystać z oferty pobytu na tym szczycie to gorąco zachęcam do oglądania zdjęć, które mam nadzieję, że dodadzą Wam, choć odrobinę optymizmu w te szare, listopadowe dni. Zapraszam.

Rysy to szczyt na granicy polsko-słowackiej w Tatrach Wysokich, położony w obrębie Tatrzańskiego Parku Narodowego. Masyw ten posiada trzy wierzchołki: najwyższy, czyli środkowy (2501 m n.p.m.), najniższy, inaczej południowo-wschodni (2473 m n.p.m.) oraz pośredni północno-zachodni (2499 m n.p.m.). To właśnie ten, środkowy wierzchołek stanowi najwyżej położony punkt Polski, który należy również do Korony Europy. Pozostałe dwa w całości znajdują się na terytorium Słowacji.

Wybierając się na Rysy mamy do wyboru dwie opcje: szlak od strony polskiej oraz szlak od strony słowackiej. Oczywiście, szlaki można ze sobą połączyć i stworzyć mieszany wariant. W tym poście chciałabym się, jednak skupić na trasie od strony polskiej, bo to właśnie z nią mieliśmy przyjemność się zmagać.

Trasa: Palenica Białczańska - Schronisko PTTK przy Morskim Oku - Morskie Oko - Czarny Staw pod Rysami - Rysy - Czarny Staw pod Rysami - Morskie Oko - Schronisko PTTK przy Morskim Oku - Palenica Białczańska
Czas: 11:44 h | Dystans: 24,9 km

Naszą podróż zaczęliśmy o 6 rano, gdzie czekał na Nas autobus z Poronina (to właśnie tutaj nocowaliśmy przez cały swój pobyt). Za 4 zł/os mogliśmy dojechać do Dworca PKS w Zakopanem. Stamtąd czekał na Nas kolejny autobus skierowany do Morskiego Oka. Podróż trwała około 30 minut i wiodła przez kręte drogi otoczone drzewami. Za tę drogę zapłaciliśmy 10 zł/os. Nasz przystanek Palenica Białczańska (990 m n.p.m.), czyli wejście na teren Tatrzańskiego Parku Narodowego oraz na szlak wiodący do Morskiego Oka. O cenach biletów TPN wspominałam w ostatnim wpisie, do którego również gorąco zachęcam.

Trasa z Palenicy Białczańskiej do Morskiego Oka to około 2:30 h betonowej drogi. Jednak otoczonej drzewami i pięknymi górskimi widokami. W pewnym momencie, można również wybrać krótszą trasę, ale odrobinę męczącą w porównaniu do tej głównej, betonowej. Oprócz tego, trzeba mieć na uwadze,  że nie ważne jaką drogę wybierzemy to po 7 rano będzie nam doskwierał chłód, więc dobrze jest się zaopatrzyć w cieplejsze rzeczy, które w każdym momencie, możemy ściągnąć... Idąc tym czerwonym szlakiem (oznaczenia kolorów wytłumaczyłam w tym poście) w końcu docieramy do Morskiego Oka (1395 m n.p.m.), gdzie możemy odpocząć i posilić się w pobliskim Schronisku PTTK przy Morskim Oku. Następnie, z tego miejsca udajemy się do naszego kolejnego punktu jakim jest Czarny Staw.

Dotarcie do Czarnego Stawu to około 1 h trasy, która wciąż wiedzie szlakiem czerwonym. Połowa tej drogi to tak naprawdę obchód Morskiego Oka i podziwianie jego piękna, a uwierzcie, że jest, co oglądać. Reszta to strome podejście wiodące do stawu i tak naprawdę początek tego, co będzie Nas czekało wkrótce... Przystanek Czarny Staw (1583 m n.p.m.) to kolejny punkt, w którym możemy chwilę odpocząć zanim wyruszymy w kluczową część trasy.

Po odpoczynku, udajemy się dalej szlakiem czerwonym, który prowadzi już bezpośrednio na Rysy. Początkowo obchodzimy Czarny Staw, tak jak było to w przypadku Morskiego Oka, a następnie udajemy się na ścieżkę, która wiedzie dosyć ostro do góry. W tym momencie trasa zaczyna się robić męcząca i zajmuje ponad 2 h. Jednak, czym wyżej tym piękniejsze zaczynają się robić widoki. 

Trzeba mieć również świadomość, że szlak prowadzi przez miejsca zacienione, lecz słońce także będzie się przedostawać, więc lepiej nie żegnać się z dłuższym rękawem oraz warto sobie posmarować twarz kremem z filtrem, aby następnego dnia nie obudzić się z czerwoną, spieczoną buźką.

Od tego momentu, zostało nam jeszcze jakieś 1:20 h trasy. Tym razem droga wiedzie przez łańcuchy, którymi naprawdę warto się wspomagać, aby nie spaść i nie zrobić sobie krzywdy... Początkowo nic trudnego, lecz później znajduje się, co raz więcej śliskich skał, przy których trzeba być szczególnie ostrożnym. Oprócz tego, ruch tutaj jest jednokierunkowy i trzeba bardzo uważać przy wymijaniu się z osobami schodzącymi. Mimo tego faktu, uważam, że to najciekawsza część tej trasy.

Przed samym wejściem na Rysy czeka na Nas mała przepaść. Nawet nie wiecie ile się o niej naczytałam i jak bardzo bałam! Jednak, nie było czego... Dopóki nie spojrzałam się w lewą stronę i nie zobaczyłam jak jest stromo. Dopiero w tym momencie pojęłam na jakiej wysokości się znajduję i ile mnie to kosztowało.

W końcu udało się - jesteśmy na Rysach! Zmęczenie przeogromne. Ale świadomość tego, że ja tu jestem jeszcze piękniejsza... Po za tym, marzenie spełnione! Jednak nie byłabym sobą, gdybym będąc na Rysach zaliczyła tylko jeden wierzchołek... Pokusiłam się oczywiście na nasz polski (2499 m n.p.m.) oraz słowacki (2501 m n.p.m.). Teraz pozostało tylko odpoczywać i podziwiać te piękne, rozległe widoki. Ta panorama. Coś nie do opisania...

Niestety, trzeba było wracać... Można było, więc wybrać drogę po słowackiej stronie prowadzącą do Popradske Pleso albo tą samą, polską, którą przyszliśmy - i tak też zrobiliśmy. Powrót jak też się domyślacie okazał się szybszy. Jednak schodząc już ze Schroniska PTTK przy Morskim Oku wracaliśmy po ciemku. Na szczęście, to była ta sama, betonowa trasa. Jedynie trzeba było wspomóc się latarką... Do domu dotarliśmy około 22 godziny. 

Byliśmy bardzo zmęczenie, ale przeszczęśliwi.


*Zdjęcia autorskie*

Byliście kiedyś w górach?
Wspinaliście się na Rysy?
A może macie w planach?
Koniecznie dajcie znać w komentarzach!

Zapraszam Was również na mojego Instagrama.

Trzymajcie się cieplutko,
Wasza Adrasteja

czwartek, 5 listopada 2020

GIEWONT | JAK ZDOBYĆ NAJPOPULARNIEJSZY SZCZYT W POLSCE?

GIEWONT | JAK ZDOBYĆ NAJPOPULARNIEJSZY SZCZYT W POLSCE?

Witajcie Kochani! Co u Was słychać? Nawet nie wiecie jak bardzo szalone były moje ostatnie miesiące... Działo się naprawdę wiele! Chciałabym Wam o tym pokrótce opowiedzieć. Jednak głównym tematem dzisiejszego wpisu będzie Giewont, a mianowicie informacje o tym jak go zdobyć, który szlak wybrać i czy trasa jest trudna? Jeśli nie zamierzacie w najbliższym czasie wyjeżdżać w góry to i tak gorąco zachęcam do obejrzenia zdjęć, bo uważam, że naprawdę warto!

Ostatnie miesiące były dla mnie niezwykle dobrym, jak i złym czasem. Masa spotkań ze znajomymi, spacery po bulwarze, opalanie się na plaży oraz imprezy. Przyszedł również czas na mój urlop i tak długo wyczekiwany wyjazd w góry, z którego przywiozłam masę pięknych wspomnień, ale i zdjęć! Oprócz tego nie mogło zabraknąć babskiego wypadu do Torunia z moją paczką znajomych ze szkolnych lat oraz kilku bardzo udanych weekendów z moją przyjaciółką z Warszawy.

Następnie, w październiku świętowałam swoje dwudzieste pierwsze urodziny, przeprowadziłam się z moim narzeczonym i pieskiem na nasz pierwszy wynajem oraz dostałam propozycje awansu. Niestety, ten dobry czas zniszczyły kłótnie z bliskimi, śmierć, kwarantanna, a teraz nawet prawdopodobne zakażenie koronawirusem... Czekam teraz cierpliwie na wynik i mam nadzieję, że ten rok w końcu zakończy się odrobiną optymizmu.

Nie przedłużając już dłużej, zapraszam do przeczytania wpisu oraz do oglądania zdjęć.

Giewont to masyw górski w Tatrach Zachodnich o wysokości 1894 m n.p.m., położony w obrębie Tatrzańskiego Parku Narodowego, między Doliną Bystrej, Doliną Kondratową, Doliną Małej Łąki i Doliną Strążyską. Masyw ten złożony jest z trzech części: Wielkiego Giewontu (1894 m n.p.m.), Małego Giewontu (1739 m n.p.m.) i Długiego Giewontu (1868 m n.p.m.). Wielki Giewont uważany jest za najpopularniejszy szczyt w Polsce, który góruje nad Zakopanem i jest z niego bardzo dobrze widoczny.

Wybierając się na ten szczyt mamy do wyboru cztery trasy, które różnią się od siebie długościami i czasem oraz kolorami szlaków. Kolory te nie informują o stopniu trudności, więc nie ma, co się przerażać widząc czerwony kolor! Polskie Parki Narodowe, a konkretnie ich szlaki turystyczne zostały oznaczone zgodnie z zasadami przyjętymi przez PTTK, czyli Polskie Towarzystwo Turystyczno-Krajoznawcze.

Wyróżniamy zatem pięć głównych kolorów: czerwony, niebieski, zielony, żółty i czarny, które występują w kombinacji na przemian z białym paskiem. Co zatem oznaczają?
Kolor czerwony - szlak główny, najciekawszy pod względem krajobrazów i przyrody
Kolor niebieski - trasa dalekobieżna
Kolor zielony - krótki, najkrótsza droga do charakterystycznych miejsc regionu
Kolor żółty - krótki szlak łącznikowy lub dojściowy
Kolor czarny - krótka droga dojściowa

Przed wejściem na jakikolwiek szlak trzeba uiścić opłatę w kasie Tatrzańskiego Parku Narodowego. Cena takiego biletu wynosi: 3 zł (bilet ulgowy) lub 6 zł (bilet normalny). Natomiast, dobrą alternatywą jest zakup tygodniowego biletu wstępu, który kosztuje: 15 zł (bilet ulgowy) lub 30 zł (bilet normalny). Upoważnia on do wejścia na teren TPN przed i po godzinach otwarcia kas oraz omijamy stanie w kolejkach.

1. Trasa: Kuźnice - Giewont - Kuźnice
Czas: 5:57 h | Dystans: 11,7 km
Jest to najszybsza, najkrótsza oraz najbardziej zatłoczona trasa, którą można wybrać udając się na Giewont. W dodatku cały czas idzie się jednym kolorem szlaku - niebieskim. Widoki może nie są tutaj najładniejsze, w porównaniu do innych tras, ale zdecydowanie trasa nie jest aż tak męcząca. Oprócz tego, gdzieś w połowie drogi znajduje się Schronisko na Hali Kondratowej, gdzie można spożyć ciepły posiłek albo skorzystać z toalety.

2. Trasa: Kuźnice - Kasprowy Wierch - Giewont - Kuźnice
Czas: 8:44 h | Dystans: 18,2 km
Jak widzicie to już wędrówka na cały dzień, ale pozwala na zdobycie dwóch bardzo popularnych  szczytów w Tatrach, a mianowicie Kasprowego Wierchu (1987 m n.p.m.) oraz Giewontu (1894 m n.p.m.), o którym mowa w dzisiejszym wpisie. Oprócz tego podczas tej drogi będziemy przechodzić przez Kondracką Kopę (2005 m n.p.m.). Trasa oferuje nam niezwykle piękne widoki. W tym przypadku szlak wiedzie kolorem niebieskim/zielonym, zielonym, czerwonym, żółtym i niebieskim. Jeśli chcecie, można ją troszeczkę ułatwić udając się na Kasprowy Wierch kolejką. Jednak trzeba mieć na uwadze to, że jest ona mocno oblegana i aby uniknąć tłumów warto kupić bilet przez Internet.

3. Trasa: Gronik - Dolina Małej Łąki - Giewont - Gronik
Czas: 6:00 h | Dystans: 11,5 km
Trasa godzinowo wychodzi podobnie do pierwszej, jednak w przeciwieństwie do niej jest opustoszała. Mało, kto korzysta z tego wariantu, więc jeśli nie lubicie tłumów na szlakach będzie dla Was idealna! A widoki są również piękne. Trasa idzie szlakiem żółtym, niebieskim i żółtym. Jednak w drodze powrotnej można zrobić małą zmianę udając się szlakiem czerwonym przez Przełęcz w Grzybowcu, a później żółtym do Gronika. W tym wypadku droga może wydłużyć nam się o jakieś 15 minut. Trzeba natomiast pamiętać, że Przełęcz w Grzybowcu na okres zimowy jest zamykana ze względu na ochronę przyrody.

4. Trasa: Dolina Strążyska - Giewont - Kuźnice
Czas: 5:58 h | Dystans: 11,7 km
To trasa, którą wybraliśmy jako najbardziej adekwatną dla Nas (wszystkie zdjęcia z tego wpisu, pochodzą właśnie z niej). Piękna pod względem walorów przyrodniczych, ale jednocześnie też dosyć męcząca. Początkowo trasa wiedzie przez las, gdzie trzeba było naprawdę wysoko stawiać nogi na kolejne stopnie, lecz później widoki gór i widok na Zakopane wynagradzały wszystko. Tutaj również trzeba mieć na uwadze, że trasa wiedzie przez Przełęcz w Grzybowcu, która jest zamykana na okres zimowy. Oprócz tego, po drodze można udać się do słynnego Wodospadu Siklawica, ale to również dodatkowy czas (około 30 minut), który należy doliczyć do naszej trasy. Drogę powrotną wybraliśmy do Kuźnic, ale dla niezaspokojonych żądzy przygód polecam udanie się do Sarniej Skały przez Schronisko na Hali Kondratowej i powrót do Doliny Strążyskiej. Tutaj należy liczyć dodatkowo co najmniej 2 godziny drogi. Szlak czerwony i niebieski. Chyba, że wybierzemy opcję z Sarnią Skałą to czerwony, niebieski, czarny i czerwony.

Każda z tych tras wiedzie na Wyżnie Kondrackiej Przełęczy, skąd udajemy się na szczyt Giewontu. Taka wspinaczka trwa około 20 minut. Jednak trzeba wziąć pod uwagę również fakt, że latem mogą pojawić się kolejki na łańcuchach, które są naszym ostatnim punktem przed wejściem na wierzchołek. Na szczęście ruch na nich jest jednokierunkowy, więc nie trzeba martwić się wymijaniem. Zresztą, odcinek ten jest dosyć krótki i naprawdę nie powinien stwarzać problemów. Na szczycie możemy podziwiać niesamowite górskie widoki, miasto jak i 15-metrowy krzyż, który został ufundowany przez parafian Zakopanego z okazji 1900 rocznicy narodzin Jezusa Chrystusa... Natomiast, zejście z Giewontu jest nieco trudniejsze i warto wspomagać się łańcuchami, ponieważ bardzo łatwo się poślizgnąć na wyrzeźbionych skałach.

Pamiętajcie również o tym, żeby przed każdym wejściem w góry spojrzeć na pogodę, aby uniknąć nieprzyjemnych i niebezpiecznych wydarzeń!

*Zdjęcia autorskie*

Byliście kiedyś w górach?
Wspinaliście się na Giewont?
A może macie w planach?
Koniecznie dajcie znać!

Jeśli jesteście ciekawi, co u mnie to zapraszam na Instagrama.

Kochani, zapraszam Was również do Ayuny, która narysowała mój fanart.
Jeszcze raz Kochana Ci bardzo dziękuję!

Trzymajcie się ciepło,
Adrasteja

Copyright © 2016 Adrasteja , Blogger